Relacja jest tłumaczeniem ze strony Helmuta Pilhara.
14.08.2008
Czerwone światła na skrzyżowaniu - krótka relacja na temat, jak doszło do "choroby" zwanej sarkoidoza - w świetle Germańskiej Nowej Medycyny
Podczas moich studiów (sierpień 2000roku) zauważyłem, że po każdym fizycznym wysiłku mam trudności z oddychaniem. Do lekarza jednak poszedłem dopiero po paru miesiącach od wystąpienia pierwszych objawów (w marcu 2001). Badanie wykazało sarkoidozę (stan zapalny w płucach) w zaawansowanym, III stadium (I-IV). Leczący mnie lekarz oraz jego wybitni koledzy specjaliści pulmonolodzy z kliniki Pulmonologicznej w Sauerland mogli mi zaoferować tylko terapię przy pomocy tabletek kortyzonu oraz spreju zawierającego kortyzon. Powiedziano mi, że choroba ta rzadko występuje i że medycyna nie dysponuje dokładnymi danymi na temat przyczyn oraz sposobów jej leczenia.
(Tak z ręką na sercu, czy dostaliście kiedykolwiek jednoznaczną informację od lekarza medycyny szkolnej skąd wzięła się wasza choroba, albo jak można ją leczyć?). Ilość zażywanego przeze mnie kortyzonu była uzależniona od stanu zapalnego i w związku z tym czasami otrzymywałem małe, a czasami duże jego dawki. Dopiero po zakończeniu studiów (30.1.02) pozbyłem się tego stanu zapalnego. Zdjęcia rentgenowskie wskazywały na poprawę mojego stanu. Pojemność płuc osiągnęła z 75% (poprzednia wartość wynosiła 67%).
Badania z dnia 18.6.02. wykazały, że czynnik wskazujący na zapalenie (ACE - czynnik krwi) pozostał bez stosowania kortyzonu w granicach normy: 35mU/ml (18-57mU/ml). Jednak po jakimś czasie przeżyłem dwa nawroty. W dniach 15.10.02 i 28.03.03 na podstawie badań rentgenologicznych lekarz stwierdził pogorszenie mojego stanu, a mianowicie zmniejszenie objętości płuc oraz podwyższenie czynnika ACE. Pneumonolog powiedział mi, że prawdopodobnie będę musiał zyżywać kortyzon do końca życia. Ta perspektywa jednak mnie nie zadowoliła. Jak tylko stan mój się poprawiał, przestawałem brać kortyzon i wówczas wkrótce potem następowały nawroty.
Ażeby wreszcie opanować samemu moją chorobę, zacząłem szukać alternatyw innego postępowania terapeutycznego. Na tej drodze nie do uniknięcia było zetknięcie się z homeopatią oraz różnymi naturalnymi substancjami, które mogłem w pełni zaakceptować. Wykształtowany we mnie przez media sposób myślenia, że w przypadku choroby należy do organizmu wprowadzić z zewnątrz jakąś substancją, ażeby wyzdrowieć, wydawał mi się sam przez się zrozumiały. Dzisiaj wiem, że było to pomyłką.
Podczas moich poszukiwań wpadła mi w ręce Praca Habilitacyjna (Kompendium Germańskiej Nowej Medycyny) doktora Hamera (luty 2003). Po przeczytaniu pierwszych stron tej książki, nie zrozumiałem z niej ani jednego słowa i o mały włos odłożyłbym tę książkę na półkę, żeby nie tracić czasu. Ale na szczęście miałem jeszcze załącznik do habilitacji w postaci Tabeli Diagnostycznej i postanowiłem ją przy pomocy książki lepiej poznać. Moje myśli z tamtego okresu: "Jeżeli Hamer ma rację, to mam szansę, że również moją chorobę, której przyczyna równoznaczna jest przyczynie raka płuc, można wyleczyć".
Aby dotrzeć do dalszych informacji zdecydowałem w marcu 2003 odwiedzić Koło Studyjne Germańskiej. Po wysłuchaniu informacji na temat biologicznych praw , które dla mnie jako technika brzmiały bardzo logicznie, zrobiłem sobie CT mózgu i skonsultowałem terapeutę Germańskiej (13.6.03). Terapeuta na podstawie CT mojego mózgu rozpoznał, że mój konflikt już od dawna musi znajdować się w fazie wagotonicznej, gdyż w moim ośrodku sterowania pęcherzykami płucnymi były widoczne wyraźne blizny fazy wagotonicznej. Po szczegółowym poszukiwaniu z pomocą mojego terapeuty udało mi się wreszcie znaleźć i zrekonstruować mój konflikt. Przyczyna jego była następująca: (profesorowie renomowanych klinik pulmonologicznych jej nie znają!)
Dotknięty narząd: płuca (dokładniej pęcherzyki płucne)
Konflikt: strach przed śmiercią
Podczas studiów jeździłem codziennie na uczelnię rowerem. Na mojej drodze musiałem przejechać codziennie rano po pasach na przejściu dla pieszych. Pewnego ranka (marzecu 1999) właśnie stałem przy tym przejściu dla pieszych. Światła były czerwone. Nacisnąłem więc guzik i czekałem na zmianę świateł na zielone. W momencie przełączania na żółty kolor dla kierowców, nacisnąłem na pedały i ruszyłem (za wcześnie, ja miałem jeszcze czerwone światła!) Ciężarówka, której wcześniej nie zauważyłem zaczęła zbliżać się do przejścia. Prawie nic się nie stało. Sprzeczność sama w sobie: albo coś się stało, albo nie. Ciężarówka, która w ostatnim momencie chciała przejechać przez przejście dla pieszych, musiała mocno zahamować. Nie najechała na mnie, ale w tej sekundzie ogarnęło mnie ogromne przerażenie. Do dzisiaj pamiętam ten moment. To przerażenie było połączone ze strachem o życie. (konflikt "strach przed śmiercią") Przez ułamek sekundy myślałem, że moje życie należy do przeszłości. Myślałem w tej sekundzie, że nigdy nie dotrę na drugą stronę ulicy. Myślałem, że umrę. Reakcja mojego organizmu na to przerażenie jest znana.
Z moimi płucami byłoby po tym wydarzeniu wszystko w porządku, ale ponieważ w dalszym ciągu 5 razy w tygodniu musiałem używać tego samego przejścia na światłach, za każdym razem mój organizm reagował nieświadomie tym konfliktem. Znajdowałem się za każdym razem na szynie, która uniemożliwiła zakończenie fazy wagotonicznej. Jak już wspomniałem, sarkoidoza zakończyła się wraz z zakończeniem moich studiów (30.01.02). Niestety, stan zapalny pojawił się ponownie dwa razy, ponieważ dwa razy jechałem samochodem przez to przejście dla pieszych, znajdującego się niedalego mojej uczelni.
Pierwszy raz: odwiedziny uczelni (przejazd na światłach) - wrzesień 2002
Drugi raz: odebranie kolegi z pracy z miejsca znajdującego się niedaleko uczelni (przejazd na światłach) - grudzień 2002
Odkąd wiem, że wydarzenie na światłach powodowało mój stan zapalny, świadomie wybieram zawsze inną trasę. Czynnik ACE tak dalece się poprawił (ACE - 38, pojemność płuc 75%) i zdjęcia rentgenologiczne wykazały tak dużą poprawę, że było to powodem następującej uwagi pulmonologa: "Gdybym nie znał pana historii choroby, nie wiedziałbym czego mam tutaj szukać. Nie stwierdzam tutaj żadnych oznak stanu zapalnego" (30.9.03){mospagebreak}
Tabelaryczne zestawienie
Data |
Uwaga |
zdjęcie rentgenowskie |
ACE czynnik |
objętość płuc |
kortyzon |
od 3/1999 |
przekroczenie na czerwonych światłach przejścia - ciężarówka zbliża się |
|
|
|
|
8/00 |
ciężki oddech i zadyszka |
|
|
|
|
3/01 |
wizyta u lekarza z powodu w/w dolegliwości przy fizycznym wisiłku |
|
|
|
|
05.04.01 |
pulmunolog |
|
|
66 |
|
18.04.01 |
pulmunolog |
|
|
68 |
|
23.04.01 |
pulmunolog |
- - |
|
|
|
17.05.01 |
pulmunolog |
- - |
|
|
10 mg |
23.05.01 |
tomografia przy pomocy kernspinn techniki |
- - |
|
|
|
03.-12.09.01 |
Klinika pulmunologiczna w Sauerland |
- - |
138 |
70 |
35 mg |
25.10.01 |
pulmunolog |
- - |
|
|
20 mg |
03.01.02 |
pulmunolog |
- - |
|
|
15 mg |
30.01.02 |
ukończenie studiów (światła) |
|
|
|
|
26.02.02 |
pulmunolog |
- |
19 |
67 |
5 mg |
16.04.02 * |
pulmunologe - po otrzymaniu wyników |
|
31 |
76 |
|
18.06.02 ** |
pulmunolog |
+ |
35 |
75 |
|
16.07.02 |
pulmunolog |
|
nie ma danych |
75 |
|
8/9/02 |
1x odwiedziny na uczelni: |
|
|
|
|
15.10.02 |
pulmunologe: "Przypuszczalnie musi pan brać kortyzon do końca życia" |
- - |
50 |
67 |
20 mg |
18.11.02 |
pulmunolog |
|
21 |
69 |
2,5 mg |
od 10.12.02 |
odebranie samochodem kolegi niedaleko uczelni - przejazd przez światła |
|
|
|
|
17.12.02 |
pulmunolog |
|
13 |
78 |
1 mg |
do 30.12.02 |
niedaleko uczelni kolega z pracy odbrany samochodem (światła) |
|
|
|
|
do 28.01.03 |
po otrzymaniu wyników laboratoryjnych (17.12) na własną ręką odstawienie kortyzonu |
|
|
|
|
28.01.03 |
pulmunologe: " Jest pan sobie sam winien, że wartości ACE i zdjęcia rentgenowskie są gorsze, ponieważ odstawił pan kortyzol" |
- |
40 |
74 |
3 mg |
01.03.03 |
spotkanie kolegi ze studiów - tym razem przez przypadek nie przekroczyłem świateł |
|
|
|
|
14.03.03 |
pulmunolog |
|
26 |
75 |
3 mg |
08.05.03 *** |
pulmunolog |
+ |
nie ma danych |
73 |
2 mg |
13.07.03 |
wizyta u terapeuty Nowej Medycyny |
|
|
|
|
15.07.03 **** |
pulmunolog |
|
47 |
72 |
1 mg |
30.09.03 ***** |
pulmunolog |
+ + |
38 |
75 |
odstawiony |
09.02.05 |
pulmunolog - badania kontrolne |
+ + |
49 |
75 |
|
* 2 miesiące i 17 dni nie przekraczałem ulicy na światłach
** 4 miesiące i 19 dni nie przekraczałem ulicy na światłach
*** 5 miesięcy i 9 dni nie przekraczałem ulicy na światłach
**** 7 miesięcy i 16 dni nie przekraczałem ulicy na światłach
Mój wniosek: po 2 1/2 letniej frustracyjnej terapii medycyny szkolnej, organizm mój zakończył wreszcie fazę wagotoniczną, (z moją świadomą pomocą) i tym samym w krótkim czasie sam się wyleczył. Było to możliwe przy pomocy wiedzy o biologicznych prawidłowościach, których uczy nas Germańska Nowa Medycyna.
Z powodu zabliźnień, które powstały pomiędzy 3/99 a 5/01 (bez kortyzonu) objętość moich płuc osiąga tylko 75% (badania kontrolne z 9.2.05), co jednak nie stanowi dla mnie dużej przeszkody w normalnym funkcjonowaniu. Osiągnięcie tego stanu było możliwe dla mnie poprzez omijanie okoliczności towarzyszących swego czasu konfliktowi. A mianowicie: nie używanie tego określonego przejścia dla pieszych. Nie do wiary, co? Tak, z pewnością wówczas, gdy nie zna się zależności, o których uczy nas Germańskiej.
W międzyczasie było mi osobiście możliwe sprawdzenie Germańskiej przy okazji małych symptomów na moim własnym ciele (gastritis, lekki tinitus, bóle kręgosłupa, trądzik, itd.) Mogłem je dokładnie przyporządkować do wydarzeń, oraz wiedziałem kiedy i dlaczego zanikną (wyzdrowieje). W ten sposób pozbyłem się lęku przed chorobą.
Przy każdym kichnięciu, żartuję sobie pytając: "No, Lars, co zaśmierdziało ci w ostatnich 10-20 sekundach?" W bardzo rzadkich przypadkach jest to zimno... Każdy znachor, każdy homeopata mówi o tym, że choroby są natury psychicznej. Dr Hamer dostarczył na to empirycznych dowodów w postaci Pięciu Biologicznych Praw Natury. Dzięki nieugiętości tego człowieka w ponad dwudziestoletniej pracy dla Germańskiej, mam dzisiaj niezbity dowód na to, że w polityce, gospodarce i w służbie zdrowia nic nie jest tak, jak wygląda oficjalnie. Ponadto widać wyraźnie, że żądne pieniędzy i władzy Loże nie tylko ukrywają przed nami Germańską, lecz również inne możliwości polepszenia naszego bytu. Żyjemy w trzecim wieku, ale etyki ani śladu. Im bardziej człowiek jest żądny władzy, tym mniej etycznie zachowuje się w stosunku do drugiego człowieka. Musimy temu przeciwdziałać.
Serdeczne pozdrowienia i życzenia możliwie bezkonfliktowej przyszłości.
Dipl.-Ing. Lars Deichert
Zobacz również Sensowny Biologiczny Specjalny Program Natury płuc.